tekst

19 maja

Moje życie jest kompletnie pokręcone.

1 sierpnia 2011

Prolog


Żyjemy tak jak śnimy – samotnie. Rodzimy się i umieramy również samotnie. Nasze życie jest niestałe, przemijalne i kruche jak porcelana. Rodzimy się w ułamku sekundy. Bardzo szybko wbiegamy w dorosłość, choć czasu tak mało. Trwamy przez niedługą chwilę. Właśnie w owej chwili mieści się cały nasz los. Potem nastaje nowy dzień i umieramy na tysiące różnych sposobów, a pokruszone wspomnienia spadają na wszystko, co nazywaliśmy życiem, chwilą, nieskończonością.
            Kiedyś jego życie wyglądało inaczej – nie było w nim miejsca na samotność. Żałował, że był zbyt ślepy, aby dostrzec, iż to on zabijał siebie, a ból głowy wywołany jego fałszywością i kłamstwami stanowił tylko początek powolnego umierania. Każdy z tysiąca sposobów różnił się, chociaż wszystkie miały podobną genezę. Coraz mniej widać było jego sylwetkę w bagnie, w które wchodził z własnej woli. Miał nadzieję, że pojawi się ktokolwiek, kto podałby pomocną dłoń i wyciągnąłby rękę niknącą w błocie. I gdy zrezygnowany ledwo wystawiał koniuszki palców ku niebu, ktoś chwycił jego dłoń. Jego ratunek miał na imię Michelle.

*

Od zawsze bała się samotności – najgorszego wroga i prześladowcy. Robiła wszystko, byleby jej do siebie nie dopuścić. Ten upór przyciągał jednak nieodpowiednich ludzi, a ją samą prowadzał w ślepe uliczki. Obawy przed samotnością wywoływały paraliżujący strach. Bała się wszystkiego. Że ktoś spojrzy na nią tak, jak sama nigdy nie spojrzałaby na nikogo. Bała się konsekwencji swoich wyborów. Bała się bezsłowia tkwiącego w ciszy. Bała się tego strachu, ale nade wszystko bała się samotności.
            Przenikliwa cisza wydawała się gęstnieć w pomieszczeniu. Narastała warstwami, tworząc schronienie przed człowiekiem, który prawdopodobnie planował sukcesywnie niszczyć Michelle w ramach zemsty za własne życiowe klęski. Prawie udało mu się tego dokonać. Na szczęście uciekła, a właściwie po prostu zniknęła z jego pola widzenia. Mimo iż starała się chociażby wyobraźnią zostawić za sobą wszystko co złe, do tej pory pamiętała pierwszą noc bez niego i poczucie, że nigdy przez nikogo nie zostanie odnaleziona. Wolność zapierająca dech w piersiach i dziwna swoboda zniknęły, jakby nigdy nie istniały, gdy tylko pojawił się mężczyzna, który zmienił jej dotychczasowe życie.


To nie przypadek pokierował ich losem. To samotność i strach przed nią sprawiły, że zostali na siebie skazani.
            Oto oni. Naiwnie niezdecydowani, ślepo zagubieni. Mężczyzna, który wstydził się łez i kobieta pełna marzeń.
            Oto historia możliwa w swej nierealności. Historia skomplikowana w swej prostocie. Oto radość w chwilach cierpienia i uśmiech w rozlanym smutku. Oto ich historia zrodzona z samotności oraz wzajemnego wsparcia i scalona czasem.
            Oto miłość, która zrozumiała, co znaczy oddanie, która poznała smak szczęścia, która nigdy nie oczekiwała wielkich rzeczy. Miłość, która dotykała ich lekko, podtrzymując stertę marzeń.


„Żyjemy tak jak śnimy – samotnie.” – Joseph Conrad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz